2009/11/18

Czytanie nosem

Ostatnio odebraliśmy od listonosza paczkę z książkami. Od razu rzuciłem się do rozpakowywania i oczywiście starym indiańskim sposobem obwąchałem kupione pozycje. Zdziwienie mojej żony sięgnęło zenitu. Tak już mam, że pierwszą rzeczą po zakupie książki, zanim przystąpię do czytania jest jej obwąchanie. Ten zapach farby drukarskiej jest niemożliwie uzależniający. Jest orgazmiczny, wprowadza nastrój, rozpoczyna proces czytania. Kiedy jeszcze wypożyczałem książki z biblioteki też je wąchałem. Ich zapach opowiadał historię czytelnictwa. Czasem był to dosyć ciężki zapach półkowego kurzu, co szło w parze z niezbyt ciekawą treścią, bądź ciężkim przekazem. Niekiedy strony pachniały kwiatowo - w większości czytały kobiety. Czasem czytelniczkami okazywały się panie domu, produkujące zapach placków ziemniaczanych lub kotletów mielonych (w tym przypadku na stronach od czasu do czasu pojawiały się tłuste plamy). Z czasem przestałem wypożyczać książki z biblioteki i przerzuciłem się na ekskluzywny zapach nowości. Niedawno przywiozłem książkę z podróży, niejako ją pożyczyłem. Po prostu w hotelu zostawiłem swoją, pachnącą i naznaczoną balsamem do opalania, a przywiozłem inną, którą też ktoś zostawił. Ona ma zapach wakacji, zapach chlorowanej wody (jest gruba, więc pewnie ktoś ją czytał przy basenie). Ot taki czytelniczy fetysz.

pozdrawiam,

2 komentarze:

  1. W zapachu nowych książek jest coś uzależniającego. Możesz zdradzić jakie pozycje zamówiliście?

    OdpowiedzUsuń
  2. Solaris, Eden, Niezwyciężony oraz Dzienniki gwiazdowe S.Lema.

    OdpowiedzUsuń