Wieczór już był całkiem zaawansowany, kiedy wbiegałem główną alejką do parku Zwierzynieckiego. Pustka jak po wybuchu bomby atomowej. Mimo tego spostrzegłem w oddali jakiś człekopodobny kształt. Pierwsza myśl - zaraz dadzą w ryja, ale biegnę dalej. Zbliżając się widziałem już, że to chłopięca postać stojąca przy ławce - zadziwiająco - przodem do ławki. Wszystko okazało się jasne gdy podbiegłem bliżej. Chłopiec owszem stał przodem do ławki ale nie bez powodu. Na ławeczce siedziało dziewczę, które przeobraziwszy się w parkowego potwora z aparatem liżąco-ssącym robiło chłopcu dobrze. Wprost pod latarnią. Moja pierwsza myśl - sodomia. Dopiero potem i to ze znacznym trudem wytłumaczyłem sobie, że się starzeję, bo przecież nie ma nic złego w robieniu lodzika w parku. Po to jest park, aby się relaksować i oddawać przyjemnym chwilom.
Zgadzam się z ostatnim stwierdzeniem. I przed ostatnim też- starzejemy się. :)
OdpowiedzUsuń