Mam ostatnio wrażenie, mam nadzieję mylne, że ludzie schamieli. Niestety. Standardowo na mojej twarzy gości uśmiech, nawet gdy jest ciężki dzień. Witam każdego wchodzącego pacjenta, żegnam gdy opuszcza aptekę. Niestety większość ma minę kota srającego na pustyni, a gdy słyszą "dzień dobry" robią minę jakoby połykali kupę słonia. O co chodzi?
Ja rozumiem, że człowiek wkracza do apteki z problemem, z bólem ciała i duszy. Wtórując Krzysztofowi Kononowiczowi - po to jestem ja, po to ja jestem!
Chętnie wysłucham, pocieszę, poradzę, przeciwdziała, złagodzę ... taką mam bowiem pracę. Chciałbym w zamian jedynie odrobinę kultury. Czy to tak dużo?
Hehehehehehe! Ludzie nie są przyzwyczajeni do kultury, nawet tej niskiej albo zwyczajowej. Co zrobisz? Może jakiś syropik wykrztuśny na dzień dobry?
OdpowiedzUsuń