Przypadek kliniczny w mojej pracy wciąż się rozwija. Zdaje się wszyscy żyją w błogiej nieświadomości istnienia świata zewnętrznego. Na froncie profesorsko - asystenckim nie ma tarć, nic nie wrze. Wszystko zgodnie z planem cichej ofensywy z siurprizą na samym końcu. Czy siatka konspiracyjna działa, tego nie wiem. Miejmy nadzieję, że do przedwczesnego zdemaskowania planów nie dojdzie.
Na froncie asystencko - asystenckim, a w zasadzie przyjacielsko - zawodowym istotne zmiany. Dowództwo zaobserwowało zmowę milczenia w kierunku mojej osoby. Chodzi o sprawę niejakiego Putry oraz Kaczyńskiego, tragicznie zmarłych w katastrofie.
Od tamtego czasu obiekt przyjacielski nie wykazuje chęci porozumienia. Co więcej, przeszedłszy na stronę wroga rzuca kłody pod nogi. Siatka konspiracyjna zagrożona.
Tak naprawdę nie wiadomo o co poszło, ale koleżanka zamilkła. Co więcej, niedawno podsłuchawszy jakąś rozmowę na korytarzu, która oczywiście nie dotyczyła jej świętej osoby, wpadła i wyrzygała swoje emocje wprost na mnie i na koleżankę. Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież ja się nie przejmę takimi pierdołami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz