Ostatnio wracając z wycieczki do lasu, zajechaliśmy na "domowy" obiad w małym miasteczku nieopodal. Podawane tam specjały, chwalone przez wielu znajomych, okazały się istotnie smaczne. Umiejscowienie na skraju Puszczy Knyszyńskiej dodatkowo nadaje atrakcyjności temu miejscu. Sama "restauracja" sprawia dobre wrażenie. Obszerny dom, w którym zimą można zjeść obiad przy prawdziwie domowym stole, na lato otwarty ogródek z ławami.
Usiedliśmy w ogródku. Obok nas jacyś pięćdziesięciolatkowie. On z wyglądu podobny zupełnie do nikogo. Ona wystrojona. Obwieszona jak choinka tandetą, ale z wielkim mniemaniem o własnym smaku. Paniusia rozmawiała dosyć głośno, dając wyraz krytyki wszystkiemu co miała w zasięgu swojego wzroku. Najpierw skrytykowała kuchnię, która jej zdaniem nie umie gotować. Na potwierdzenie swoich słów przytoczyła opowieść jak to w jednym z białostockich sklepów zakupiła kartacze pochodzące właśnie z tego miejsca. W domu odkryła, że są one ohydne i już nigdy więcej ich nie zje. Jedząc zamówiony przez siebie obiad stwiedziła, że to nie są jej smaki, że to nie jest kuchnia domowa, co więcej - "to nie są smaki mojego domu". Jej partner trafnie zauważył, że "to nie jest twój dom, tylko restauracja" i dyskusja zamarła.
Za chwilę jednak paniusia przypomniała sobie, iż jej współtowarzysz ma jakieś spotkanie i zaczęła drążyć okoliczności, czyli kto z kim i po co. Dyskusja była na tyle ciekawa, iż przytoczę w postaci cytatu:
"A jaki on ma status?"
"Pracownika"
"I co, on się nie ma z kim spotykać? Z tobą musi? Co ty nie masz z kim się spotykać? Ty musisz wybierać sobie ludzi z wyższej półki. Ja to mam znajomych tylko kierowników i dyrektorów, bo z nimi można zyskać coś, a z tym gównem to tylko stracić. Ty się musisz nauczyć z kim się warto spotykać"
Potem nastąpiło przełknięcie kęsa i dalej:
"Wiesz, ten zegarek to nie ma grama stali, to nie jest zegarek, w którym ma prawo być stal, to jest dobry zegarek, to zegarek z wyższej półki. Ja nie noszę stalowych zegarków... A co to za spotkanie jest w ogóle? Skoro to nie jest zawodowe ani żadne firmowe, to co to jest za spotkanie, w jakim celu to ma być?"
Ta gadanina mogłaby zdenerwować nawet nieboszczyka, ale pan zastosował nie lada zabieg aby zamknąć owej "damie" usta i ze stoickim spokojem odpowiedział "Sex party".